poniedziałek, 13 stycznia 2014

"Zostań swoim przyjacielem"
To cel na dzisiejszy dzień wg Demi.
Jeszcze tylko 4 dni męczarni i mam ferie :D
Mieliśmy meega farta, bo babka z gegry przesunęła nam sprawdzian na 2 tygodnie po feriach. I jeszcze załatwia nam wycieczkę do Planetarium w Chorzowie, czyli mamy cały dzień lekcji z głowy. Muszę się postarać o 5 z gegry na 2 semestr. To nawet całkiem fajny przedmiot ;p
Za to jutro mamy kartkówkę z chemii, na którą się pouczyłam. Masa atomowa, czyli nie taki trudny chemiczny koszmar... Hlehlehleuhluhle, jak napisała mi dziś o 9.21 Nikki :)
Za to niestety babka z reli zrobiła sb wolne, zmieniając wolne lekcje odpoczynkowe w koszmar takich przedmiotów jak niemiec, czy hista. Nie żebym ich nie lubiła, czy coś. W końcu mam 6 z niemca, a histę zwyczajnie uwielbiam za to, że nie jest nudna i łatwo ją zrozumieć. Ale nasza Dyra jest ZŁAAA i zadaje nam ciężkie przedmioty zamiast łatwych. 
Nasza teoria o tym, że Dyra to tak naprawdę kosmitka, która zna biologię z robienia dziwnych operacji ludziom (te operacje zamieniają je w Złe Elfy). Kiedy wracałyśmy z kina, tata kazał mi zadzwonić do Nikki by się upewnić że dotarła do domu. Nie bd do niej dzwonić jak wariatka, od naszego autka do domu miała 2 m. Więc wysłałam jej esa. 
Wg relacji Wery: zaatakowały ją złe elfy, ale zamroziła je. Zaniepokojona zapytałam, czy ma moc Elsy, a ona na to: to nie ja mam moc, to moc ma mnie, to było bez sensu. 
Ostatnio, kiedy powiedziała, że mogłabym być Elsą odparłam: z takimi paznokciami???!!!!
Tak, po co ja to w ogóle piszę, ale moja blogowa filozofia to opisywać wszystko a nie tylko ograniczać się do tego, co lubię rb w wolnym czasie. W bloga trzeba wstawić całą sb odpały smutki itp. 
Dlatego może wam się wydawać, że mój blog jest pozbawiony sensu i nie ma w nim żadnej aluzji do haseł, które piszę u góry posta....
Ale naprawdę. Dzisiaj, przez cały dzień nie złościłam się wcale. Jeżeli mam być szczera, to wszystko potrafi mnie wkurzyć. Dzisiaj jest dla mnie wielkim sukcesem. :)
~Marika

niedziela, 12 stycznia 2014

Frozen ;)

Wczoraj byłam w kinie z Nikki na "Krainie Lodu". Super film, nie spodziewałam się, że tyle razy pojawi się tam słowo 'zamordowana' ;p Współczuję ludziom co byli z nami w kinie i słuchali moich komentarzy na temat: 
 - ślicznego french manikiuru Elsy, co było momentem bardzo niestosownym, ponieważ był to moment kulminacyjny, gdy ważyły się losy filmu 
 - faktu, że puścili Tini Stoessel na koniec (i jej piosenkę Libre Soy, którą K O C H A M)
Oraz wielu innych, których już nie bd wymieniać, bo zajęło by to całe wieki. 
Ale film był po prostu cudowny, dawno nie widziałam niczego tak fajnego :)
Mamy zamiar iść jeszcze na Muppety: most wanted, Dzwoneczek i wróżka piratów oraz Lego Przygoda (czyli wszystkie postacie lego w jednym wymieszane w dziwnym czymś, przypominającym Matrixa [to ciągłe gadanie o wybrańcu], gdzie występuje Batman i Statua Wolności, a czarny charakter to gość z wielkim klocem na głowie... tak, musimy na to iść!!!) 
Jutro są urodziny mojej mamy. 
Kończę już, bo
Nadejdzie dzień, gdy potępieni powstaną, zapanują nad naszym światem i wyznaczą nowy kierunek w naszym życiu, gdzie nikt nie będzie miał wolnej woli.... CZYLI SZKOŁA :D
No dobra, to było bez sensu, mam zrytą psychikę.
A to Elsa. Narysowałam ją w zeszycie kreatywnym LillaLou Elegance. Ładnie? Wiem, ma trochę za złote włosy ;p
~Marika ;)

środa, 8 stycznia 2014

"All you need is love" jak mówi piosenka Beatlesów ;)
Dziś były urodzinki Wery, która jest chyba najstarsza z naszej klasy... Jestem od niej młodsza o pół roku... 
Miałam dzisiaj farta, bo mama zwolniła mnie po trzech lekcjach i zamiast kisić się w sqlu siedziałam w gabinecie ortodontki. Cały czas starałam się pamiętać o tej sentencji, ale to ciężkie, seryjnie. 
Straszna ze mnie bałaganiara. Zamiast zajrzeć do książek i się pouczyć bawię się w filozofowanie. Zwykle tak mam, że zamiast się uczyć: czytam, słucham muzy, gram w Pou (25 lvl od Wigilii do dziś ;p) i inne tego typu gry, włączam 4fun, bawię się z psem, latam do kuchni po duplo, kinder czekoladę i ciastka, przeglądam gazety, szkicuję, gram w howrse na tablecie... Byle by tylko nie zabrać się za uczenie. Potem jestem zła, bo cały dzień zamiast coś zrobić i potem sobie spokojnie robić wpisy na blogu, siedzę i marnuję 3 h popołudnia, żeby potem do 20 odrabiać i w końcu wychodzi na to, że zad mam zrobione niedbale, a na wchodzenie na bloga nie mam czasu. Z resztą nawet jeszcze nie zaczęłam nic robić, a z 4 lekcji nic nie mam. Świat jest zły, przychodzi mi do głowy, kiedy Dyra złośliwie wstawia ludziom pały (czego doświadczyłam na szczęście tylko raz...). Mam nadzieję, że w piątek, albo sobotę idziemy z Werką do kina na "Krainę Lodu". Tak, to film dla dzieci, ale z naszej klasy wszyscy już na tym byli. Po za tym piosenkę do trailera śpiewa Demi, a jej hiszpańską wersję Tini Stoessel (czyli "Violetta"). 
Nie mogę się doczekać ferii, bo jadę wtedy na wieś Dąbek, do mojej przyjaciółki (korespondencyjnej) Kai (czyli Mrs Bieber [pozdrawia wszystkie Beliebers :)]), która (thanks Got za brak śniegu!) nie jedzie na zimowisko, więc bdzmy razem na całe ferieee :):):):)
~Marika

sobota, 4 stycznia 2014

Moja historia

"Każde życie ma jakiś cel. Podziel się swoją historią , a może pomożesz komuś odnaleźć jego własny" 
 Tak napisała Demi Lovato pod dniem 3 stycznia w swojej książce "Bądź swoją siłą przez 365 dni roku". Wcześniej, szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, o czym mają być posty na moim blogu, ale dzięki tej książce każdego dnia wiem co napisać :) 
Nawet lubię Demi. Nie meega, ale podziwiam ją, właśnie za tą książce. Nie spodziewałam się takich spostrzeżeń po gwiazdce Disneya. 
Kiedy miałam tak z 10 lat, znałam Demi z serialu "Słoneczna Sonny" na DC. Potem przestali go emitować. W 4 klasie mało mnie obchodziło życie celebrytek, interesowałam się raczej innymi sprawami ;p Potem, w połowie 5 klasy kupiłam Bravo, a tu szok! Tamta chuda jak patyk brunetka z grzywką to ta dziewczyna z kolorowymi włosami i pulchnej twarzy?Ale nie zainteresowałam się jej historią. W Bravo szukałam fot Biebera (ta bezpodstawna nienawiść i pisanie mu "debil" na twarzy...) i czytałam na głos fotostory z kumpelą. Dopiero rok później przeczytałam w Twiście o jej siostrze Madison i było tam o wygranej przez Demi walce z anoreksją i bulimią. Polubiłam ją za tę wytrwałość i siłę, która czyniła z niej kogoś więcej niż pustą celebrytkę o ładnym głosiku, której udało się wybić. Polubiłam jej piosenkę "Heart Attack". Ale tak naprawdę polubiłam Demi gdy zaśpiewała "Let it go" do filmu "Frozen'' (czyli "Kraina Lodu". NIENAWIDZĘ polskiej wersji tej piosenki!!!). Kupiłam jej książkę i od tej pory słucham mądrych rad w niej zawartych :)
Więc, wedle rady na dzisiejszy dzień opowiem moją historię. Słyszeliście o wiele gorsze historie, ale były w moim życiu takie momenty kiedy byłam jak Ania z Zielonego Wzgórza "na samym dnie rozpaczy"...
Od urodzenia mieszkam na Szopach (dzielnica Katowic). Mówię wam, to jest takie zadupie, że wolałabym mieszkać gdziekolwiek, byle nie w promilu najbliższych 20 km... Mam dwa wymarzone miejsca, gdzie mogłabym mieszkać: w Londynie ♥ albo na Wsi Dąbek ♥, ale bardzo chciałabym mieszkać też w Grecji (najlepiej w Atenach), Paryżu, Nowym Jorku, Sydney, Warszawie, nawet w Berlinie, chociaż nienawidzę języka niemieckiego... Ale nie tu. Budynki pobazgrane znakami klubowymi Ruchu Chorzów i Gieksy. Dresy, zakapturzeni debile łażą, plują, wrzeszczą na meczach i kradną chipsy z Biedronki. Są dwie podstawówki: 42 i 44, ale ja jako kompletnie anoniwa, nieposiadająca fejsa, aska, nk, twittera i nic w tym guście Dziwna nie napiszę do której chodziłam. Buahahahahahah.
Od 1 do 3 klasy nie przykładałam wagi do tego, z kim się zadaję. Trafiłam na grzeczne dziewczynki o jednocyfrowym IQ, ale miałam tylko 7-9 lat, więc nie przejmowałam się tym. W 3 klasie po powrocie z zielonej szkoły mój świat zmienił się na zawsze. Po pierwsze z niezdolnego do normalnej rozmowy kujona zaczęłam zmierzać w kierunku bycia Fajną. Pierwszy raz pokazałam fuckena i zaczęłam się buntować przeciwko nauczycielkom. 
A teraz wyobraź sobie, że masz prawie 10 lat. Właśnie wysiadasz z autokaru. Rodzice się spóźniają. Jesteś na nich lekko wkurzona, ale cieszysz się przyszli razem po ciebie. Zjadacie razem obiad (później zapamiętasz tylko, że była surówka z jabłkiem i marchewki), a potem idziesz do swojego pokoju zająć się swoimi sprawami. Potem mama woła cię poważnym głosem. Zastanawiasz się, czy coś przeskrobałaś, ale tylko tata wygląda na rozzłoszczonego. Mama ma smutną twarz i oczy jej się szklą. Siedzi skulona na kanapie. Tata stoi. Zaczynasz płakać, myślisz, że może ktoś umarł, boisz się zgadywać. Zaczynasz płakać. Potem przychodzi ci do głowy inne rozwiązanie: rodzice się rozwodzą, w końcu tak było w tym filmie, który oglądałaś 3 tygodnie temu. Ojciec mówi, że wyprowadza się na jakiś czas. Wybuchasz płacze, nie możesz się uspokoić. Tata prowadzi cię do kuchni, nalewa soku Pysio (różowego), który i tak ci nie smakuje. Słyszysz cichutki szloch mamy. Tata mówi, że zabierze cię do swojego mieszkania. Mama pakuje mu rzeczy, ty siedzisz wbita w fotel. Mama pokazuje tacie język. 
Małe mieszkanie, jednopokojowe, niedobra herbata... To jest mieszkanie twojeo ojca.
Wracasz do domu. Mama siedzi w fotelu i płacze. 
Ojciec nie wraca nigdy więcej. 
Tak właśnie wyglądało rozstanie moich rodziców. Mama płakała całe wakacje. Czasem myślę, że nie doceniam mojej mamy. Około października kupiłyśmy Polly w hodowli cocker-spanieli w Dąbrowie Górniczej. 
W 4 klasie dalej przyjaźniłam się z dziewczynami o niskim IQ. W 5 klasie do naszej klasy doszła Angelika. Zaprzyjaźniłam się wtedy z Elitą naszej klasy. Wielką Trójką. Ale nie chciałam mieć takich "przyjaciółek", bo tak naprawdę, to wcale przyjaciółkami nie byłyśmy. Ze mną się tylko gadało, może nawet byłam trochę ciężarem? W końcu nadal byłam dość kujonkowata. Ale z Angelą udało mi się znaleźć kontakt. Nasza przyjaźń była wspaniała, ale trwała tylko pierwszy rok. Po wakacjach Andzia zaczęła się zmieniać, przeklinać, malować się jak dziwka, a poza tym pojawiła się Duśka, i to juz był gwóźdź do trumny. Po roku wracania do siebie w końcu wszystko się rozjebało. Miałam dosyć, dosyć, dosyć mojej klasy, czekałam tylko wakacji. Siedziałam wszystkie przerwy gapiąc się w jeden punkt, a potem pędziłam biegiem do domu. 
W ogóle to nie napisałam o Kai (czyli o Klaudii, Mrs Bieber ;p). Mieszka na Dąbku. Jeżdżę tam w każde wakacje z babcią. To taki jakby domek letniskowy. Wspaniale wypielęgnowany ogródek i drewniany domek z zielonym dachem. Zawsze chciałam tam mieszkać, ale trochę się nudziłam. Między 3, a 4 klasą byłam z babcią w sklepie i poznałam Kaję. Babcia umówiła nas na rolki i nigdy wcześniej nie gadało mi się z nikim aż tak dobrze!! Od tej pory wymieniamy się mejlami :)
A teraz chodzę do gimbazy. Nie rejonowej, więc jest wspaniale. CO prawda z mojej podstawówki przyszły tu Wika i Magda (z wielkiej trójki) za którymi nie przepadam, ale jest też 4 chłopaków, którzy są całkiem spoko i świetnie się z nimi gada. Mam 2 wspaniałe przyjaciółki Werę (czyli Nikki Bieber [z Sylwka], która zostawiła sb nazwisko byłego męża :D) i Agatę. 
A więc moje życie jest zupa ;DDD XDXDXDXD
~Marika

środa, 1 stycznia 2014

Najtrudniejszy jest początek...

Hej :) Właściwie, to mam na imię Marta. Takie sobie, imię nie do zdrobnienia... Marcię wymyśliłam dawno temu z pomocą byłej przyjaciółki i już dawno chce mi się rzygać, jak tylko słyszę ten wyraz. Dlatego właśnie przyjęłam ten "pseudonim artystyczny" ;p Bo Marika jest takie neutralne, pasuje mi do imienia i mogłabym go używać za granicą... Tsa, filozofia nastolatki ;) Mam 13,5 roku (urodzona 02.07.2000). Projektuję w zeszytach LillaLou, piszę opowiadania i czytam wszystko, od horrorów po książki dla dzieci. Od dłuższego czasu mam potrzebę założenia bloga, mam nadzieję, że nie przejdzie mi ona za 15 minut. 
Ludzie mówią o mnie, że jestem dziwna. Może faktycznie. Nie mam fejsa, aska, nk (chociaż z naszej kl to już chyba nikt nie korzysta...) ani żadnego innego konta, gdzie trzeba podawać imię i nazwisko. Nawet w poczcie podaję wymyślone dawno temu Zupa Smalec. Nie mam najmniejszego zamiaru ujawniać się w sieci, dopóki nie napiszę swojej powieści i bycie w sieci będzie mi po prostu potrzebne. No, to tyle z mojej strony, na razie przynajmniej (czyli w przeciągu tych 10 minut)
~Marika