sobota, 4 stycznia 2014

Moja historia

"Każde życie ma jakiś cel. Podziel się swoją historią , a może pomożesz komuś odnaleźć jego własny" 
 Tak napisała Demi Lovato pod dniem 3 stycznia w swojej książce "Bądź swoją siłą przez 365 dni roku". Wcześniej, szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, o czym mają być posty na moim blogu, ale dzięki tej książce każdego dnia wiem co napisać :) 
Nawet lubię Demi. Nie meega, ale podziwiam ją, właśnie za tą książce. Nie spodziewałam się takich spostrzeżeń po gwiazdce Disneya. 
Kiedy miałam tak z 10 lat, znałam Demi z serialu "Słoneczna Sonny" na DC. Potem przestali go emitować. W 4 klasie mało mnie obchodziło życie celebrytek, interesowałam się raczej innymi sprawami ;p Potem, w połowie 5 klasy kupiłam Bravo, a tu szok! Tamta chuda jak patyk brunetka z grzywką to ta dziewczyna z kolorowymi włosami i pulchnej twarzy?Ale nie zainteresowałam się jej historią. W Bravo szukałam fot Biebera (ta bezpodstawna nienawiść i pisanie mu "debil" na twarzy...) i czytałam na głos fotostory z kumpelą. Dopiero rok później przeczytałam w Twiście o jej siostrze Madison i było tam o wygranej przez Demi walce z anoreksją i bulimią. Polubiłam ją za tę wytrwałość i siłę, która czyniła z niej kogoś więcej niż pustą celebrytkę o ładnym głosiku, której udało się wybić. Polubiłam jej piosenkę "Heart Attack". Ale tak naprawdę polubiłam Demi gdy zaśpiewała "Let it go" do filmu "Frozen'' (czyli "Kraina Lodu". NIENAWIDZĘ polskiej wersji tej piosenki!!!). Kupiłam jej książkę i od tej pory słucham mądrych rad w niej zawartych :)
Więc, wedle rady na dzisiejszy dzień opowiem moją historię. Słyszeliście o wiele gorsze historie, ale były w moim życiu takie momenty kiedy byłam jak Ania z Zielonego Wzgórza "na samym dnie rozpaczy"...
Od urodzenia mieszkam na Szopach (dzielnica Katowic). Mówię wam, to jest takie zadupie, że wolałabym mieszkać gdziekolwiek, byle nie w promilu najbliższych 20 km... Mam dwa wymarzone miejsca, gdzie mogłabym mieszkać: w Londynie ♥ albo na Wsi Dąbek ♥, ale bardzo chciałabym mieszkać też w Grecji (najlepiej w Atenach), Paryżu, Nowym Jorku, Sydney, Warszawie, nawet w Berlinie, chociaż nienawidzę języka niemieckiego... Ale nie tu. Budynki pobazgrane znakami klubowymi Ruchu Chorzów i Gieksy. Dresy, zakapturzeni debile łażą, plują, wrzeszczą na meczach i kradną chipsy z Biedronki. Są dwie podstawówki: 42 i 44, ale ja jako kompletnie anoniwa, nieposiadająca fejsa, aska, nk, twittera i nic w tym guście Dziwna nie napiszę do której chodziłam. Buahahahahahah.
Od 1 do 3 klasy nie przykładałam wagi do tego, z kim się zadaję. Trafiłam na grzeczne dziewczynki o jednocyfrowym IQ, ale miałam tylko 7-9 lat, więc nie przejmowałam się tym. W 3 klasie po powrocie z zielonej szkoły mój świat zmienił się na zawsze. Po pierwsze z niezdolnego do normalnej rozmowy kujona zaczęłam zmierzać w kierunku bycia Fajną. Pierwszy raz pokazałam fuckena i zaczęłam się buntować przeciwko nauczycielkom. 
A teraz wyobraź sobie, że masz prawie 10 lat. Właśnie wysiadasz z autokaru. Rodzice się spóźniają. Jesteś na nich lekko wkurzona, ale cieszysz się przyszli razem po ciebie. Zjadacie razem obiad (później zapamiętasz tylko, że była surówka z jabłkiem i marchewki), a potem idziesz do swojego pokoju zająć się swoimi sprawami. Potem mama woła cię poważnym głosem. Zastanawiasz się, czy coś przeskrobałaś, ale tylko tata wygląda na rozzłoszczonego. Mama ma smutną twarz i oczy jej się szklą. Siedzi skulona na kanapie. Tata stoi. Zaczynasz płakać, myślisz, że może ktoś umarł, boisz się zgadywać. Zaczynasz płakać. Potem przychodzi ci do głowy inne rozwiązanie: rodzice się rozwodzą, w końcu tak było w tym filmie, który oglądałaś 3 tygodnie temu. Ojciec mówi, że wyprowadza się na jakiś czas. Wybuchasz płacze, nie możesz się uspokoić. Tata prowadzi cię do kuchni, nalewa soku Pysio (różowego), który i tak ci nie smakuje. Słyszysz cichutki szloch mamy. Tata mówi, że zabierze cię do swojego mieszkania. Mama pakuje mu rzeczy, ty siedzisz wbita w fotel. Mama pokazuje tacie język. 
Małe mieszkanie, jednopokojowe, niedobra herbata... To jest mieszkanie twojeo ojca.
Wracasz do domu. Mama siedzi w fotelu i płacze. 
Ojciec nie wraca nigdy więcej. 
Tak właśnie wyglądało rozstanie moich rodziców. Mama płakała całe wakacje. Czasem myślę, że nie doceniam mojej mamy. Około października kupiłyśmy Polly w hodowli cocker-spanieli w Dąbrowie Górniczej. 
W 4 klasie dalej przyjaźniłam się z dziewczynami o niskim IQ. W 5 klasie do naszej klasy doszła Angelika. Zaprzyjaźniłam się wtedy z Elitą naszej klasy. Wielką Trójką. Ale nie chciałam mieć takich "przyjaciółek", bo tak naprawdę, to wcale przyjaciółkami nie byłyśmy. Ze mną się tylko gadało, może nawet byłam trochę ciężarem? W końcu nadal byłam dość kujonkowata. Ale z Angelą udało mi się znaleźć kontakt. Nasza przyjaźń była wspaniała, ale trwała tylko pierwszy rok. Po wakacjach Andzia zaczęła się zmieniać, przeklinać, malować się jak dziwka, a poza tym pojawiła się Duśka, i to juz był gwóźdź do trumny. Po roku wracania do siebie w końcu wszystko się rozjebało. Miałam dosyć, dosyć, dosyć mojej klasy, czekałam tylko wakacji. Siedziałam wszystkie przerwy gapiąc się w jeden punkt, a potem pędziłam biegiem do domu. 
W ogóle to nie napisałam o Kai (czyli o Klaudii, Mrs Bieber ;p). Mieszka na Dąbku. Jeżdżę tam w każde wakacje z babcią. To taki jakby domek letniskowy. Wspaniale wypielęgnowany ogródek i drewniany domek z zielonym dachem. Zawsze chciałam tam mieszkać, ale trochę się nudziłam. Między 3, a 4 klasą byłam z babcią w sklepie i poznałam Kaję. Babcia umówiła nas na rolki i nigdy wcześniej nie gadało mi się z nikim aż tak dobrze!! Od tej pory wymieniamy się mejlami :)
A teraz chodzę do gimbazy. Nie rejonowej, więc jest wspaniale. CO prawda z mojej podstawówki przyszły tu Wika i Magda (z wielkiej trójki) za którymi nie przepadam, ale jest też 4 chłopaków, którzy są całkiem spoko i świetnie się z nimi gada. Mam 2 wspaniałe przyjaciółki Werę (czyli Nikki Bieber [z Sylwka], która zostawiła sb nazwisko byłego męża :D) i Agatę. 
A więc moje życie jest zupa ;DDD XDXDXDXD
~Marika

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz